Jadą Haliki przez Ameryki
Agora 2022
180 tysięcy kilometrów przygody. Taką wyprawę mógł wymyślić tylko ktoś, kto podróżowaniu oddał całe serce!
Toni Halik nie przestaje fascynować dzieci i dorosłych! Tym razem z żoną Pieret i psem Łolim ruszają w niezwykłą podróż przez obie Ameryki. Mają do pokonania trasę z Argentyny aż na Alaskę i z powrotem. Oczywiście, co i rusz wpakowują się w kłopoty albo to kłopoty wpakowują się prosto na nich. Po drodze Toni i Pieret muszą choćby rozwiązać tajemnicę wulkanu, napoić „żebrzące drzewo”, uratować przed pumą zwierzęta w schronisku, pokonać autem przepaść i uciec przed bandytami. A to dopiero początek największej przygody ich życia, jaka czeka ich w Stanach Zjednoczonych. Przygody o imieniu… Ozana.
Po sukcesie książki „Przygoda dzika Toniego Halika” Mirosław Wlekły opowiada o dalszych losach słynnego podróżnika. W tworzeniu książki pomogły dzieci autora, które pokochały zakręconego Toniego, kiedy ich tata pisał jego bestsellerową biografię dla dorosłych „Tu byłem. Tony Halik”.
Tryskające kolorami i energią ilustracje, dzięki którym możemy towarzyszyć Halikom w podróży, namalowała Magdalena Kozieł-Nowak.
Pietyzm, szczegóły, które autor wydobył, są dla mnie jako dla człowieka, który znał Kazimierza Górskiego, olbrzymim zaskoczeniem. Dotarł do takich osób, których my – dziennikarze sportowi nie znamy, a o wielu faktach nie wiemy. Tyle detali, tyle szczegółów, o wielu rzeczach nie wiedziałem. Pochłonęła mnie ta książka bez reszty. Czyta się ją z wypiekami na twarzy. To wiekopomne dzieło. Należało się Kazimierzowi Górskiemu.
– Dariusz Szpakowski
Najlepsza książka o Kazimierzu Górskim jaką do tej pory czytałem. A przed lekturą myślałem, że wiem wszystko.
– Stefan Szczepłek
Mistrz reportażu biograficznego bierze na warsztat legendę i daje nam fantastyczną opowieść o niezwyczajnym życiu.
– Marcin Meller
Łza się w oku kręci podczas czytania tej książki
– Martyna Myszke, “Lewa strona literki”
Alba: – W piątym miesiącu zaczęłam rodzić, w domu, sama, z dwiema małymi córeczkami u boku. Starszą wysłałam, by zawołała sąsiadkę, naszą krewną. Zapamiętałam tylko to, że odcięła dziecku pępowinę, umyła je, po czym stwierdziła, że już za późno. „Dziecko nie żyje, Albo” – powiedziała. Poszłam do kościoła, gdzie mój wujek jest pastorem. A sąsiadka zawiadomiła policję. Dowiedziałam się o tym dopiero od adwokata. Policja aresztowała mnie w dniu pogrzebu. Była szósta rano, 24 grudnia. Zawieźli mnie na badania. Następnie na komisariat. Doprowadzili mnie przed sąd ds. dzieci. A stamtąd do więzienia. Wyrok? 30 lat. Pamiętam, że przeszedł mnie dreszcz, oblało mnie zimno. Zrzucono na mnie wszystkie możliwe winy, bez możliwości obrony. Byłam zdruzgotana. I pamiętam, że myślałam tylko o dziewczynkach.
Jako jedni z niewielu osób w Polsce pracownicy lecznicy na warszawskiej Woli od początku mają dostęp do strzępków informacji docierających do Europy. Dyrektorem placówki jest profesor Andrzej Horban, krajowy konsultant do spraw chorób zakaźnych. Odkąd ponad trzydzieści lat temu Amerykanie wpadli na pomysł, by dzielić się doświadczeniami w walce z HIV/AIDS, szpital jest członkiem sieci kilkuset ośrodków na całym świecie, które wymieniają dane na temat wszelkich chorób zakaźnych.
Dochodzi do niepomyślnego dla ludzi, a korzystnego dla wirusa splotu okoliczności. Im większa śmiertelność, tym mniejsza transmisyjność i odwrotnie. Profesor Horban stwierdzi później, że SARS-CoV-2 okazuje się przeciętniakiem. Choroba, którą wywołuje, nie jest tak śmiertelna jak w przypadku SARS-CoV-1, lecz przez to nowy wirus szybciej się rozprzestrzenia.
Niektórzy kategorycznie oświadczyli, że nigdy by z takimi ludźmi nie rozmawiali, a przedstawicielka stowarzyszenia, które uważałem za ostoję tolerancji, napisała, że nie uczestniczy ono w spotkaniach ze „skrajną prawicą”, nie dyskutuje z nią i w zamian zaproponowała zapoznanie się z raportem pełnym „przykładów nienawistnych wystąpień przedstawicieli Konfederacji”.
Ale im więcej słyszałem takich przestróg, tym bardziej mnie to frapowało. I tym więcej racji przyznawałem słowom Hochschild: „polaryzacja społeczeństwa i coraz bardziej widoczny fakt, że się po prostu nawzajem nie znamy, sprawiają, że zbyt często poprzestajemy na niechęci i pogardzie”.
Nareszcie wolni. Twarze Konfederacji
Listy na wolność
Teatr Nowy w Poznaniu
Na podstawie reportaży: Włodzimierza Nowaka, Justyny Pobiedzińskiej i Mirosława Wlekłego
Opracowanie dramaturgiczne i reżyseria: Roman Pawłowski
Muzyka: Krzysztof Kaliski
Projekcje wideo: Rafał Piekoszewski
Występują: Dorota Abbe, Paweł Binkowski, Janusz Grenda, Małgorzata Łodej – Stachowiak, Edyta Łukaszewska, Daniela Popławska, Maria Rybarczyk, Julia Rybakowska, Martyna Zaremba.
Spektakl powstał w ramach programu “Wielkopolska: Rewolucje”, którego organizatorem był samorząd Województwa Wielkopolskiego.
Premiera: grudzień 2013
Reportażyści związani z „Dużym Formatem”, magazynem „Gazety Wyborczej” – Włodzimierz Nowak, Justyna Pobiedzińska, Mirosław Wlekły oraz fotografka Agata Grzybowska – przez ponad miesiąc prowadzili warsztaty reporterskie z kobietami osadzonymi w Areszcie Śledczym w Lesznie. W areszcie, a zatem miejscu o szczególnej kondycji, związanej z tymczasowością, niepewnością, oczekiwaniem, tranzytowością. Warsztaty były szansą na skonfrontowanie się przez osadzone z ich wizją przyszłości i próbą poszukiwania języka, który to opisze. Były również przestrzenią rozmów o mechanizmach demokracji, współczesnej Polsce i świecie. W projekt wpisane zostały także, komplementarne do pracy z zakresu literatury faktu, zajęcia fotograficzne.
Te panie mówią, że wychodzą na wolność z życiem przeczytanym na nowo – mówi Agata Siwiak, kuratorka cyklu “Wielkopolska: Rewolucje”.
Gazeta Wyborcza
Paradoksalnie „Listy na wolność” pokazały bowiem, że to „wolność”, w obrębie którego instytucje takie jak Kościół, pomoc społeczna czy rodzina są niewydolne, może doprowadzić do osaczenia, z którego wyrwać może instytucja więzienia.
Joanna Jopek, „Polish Theatre Journal”
– Kto z was nie kochał księdza Alberta, niech podniesie rękę – głos mu się łamie, ręce drżą. Nazywa się Ramón Alceda Peralta. Ma 55 lat, jest stolarzem, coraz częściej brakuje mu pracy. W maju dowiedział się, że jego najmłodszego syna molestował ksiądz. Chłopiec chciał się zabić.
Ludzie z Juncalito patrzą na Ramóna, kiwają głowami. Bo w całym Juncalito nie ma chyba nikogo, kto nie kochałby księdza Alberta.
– Nikt nie ufał mu tak jak ja. Przez pięć lat za darmo pracowałem dla parafii jako kierowca – mówi Pedro Thomas Espinal, były burmistrz Juncalito.
– Uwielbialiśmy go – dodaje Roberto Rodriguez, przewodniczący rady miejskiej. – Rodzice zostawiali z nim dzieci, nikomu nie przyszło na myśl, że dzieje się coś złego.
– Dla mnie był jak brat. Ale jeśli naprawdę łamał prawo, nie zamierzam go bronić – dodaje Sergio Rodriguez, diakon, najbliższy współpracownik księdza Wojciecha Gila, którego w Dominikanie nazywano “Alberto”.
O tym, co robił z dziećmi ksiądz Gil, dowiedzieli się w maju. W sierpniu w telewizji usłyszeli, że po drugiej stronie wyspy, w stolicy – Santo Domingo – dzieci wykorzystywał inny polski duchowny, nuncjusz papieski.
Tam też ludzie ciągle nie mogą w to uwierzyć. Przecież – mówią Dominikańczycy – jeszcze niedawno nuncjusz pisał do Watykanu skargi na Roberta Gonzáleza Nievesa, arcybiskupa San Juan z Portoryko. Zarzucał mu m.in. ukrywanie księży pedofilów.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,14685317,Smutek_tropikow.html
Recepturki są beżowe. Niegrube, ale solidne, rzadko pękają. Zbierał je i pod koniec każdego miesiąca oddawał kioskarzowi. 30 lub 31, bo w Argentynie dzienniki ukazują się także w niedziele.
Luis del Regno i jego syn Daniel są od 16 lat właścicielami kiosku na rogu ulic Yrigoyen i Bolivar w Buenos Aires. Przynajmniej od dekady codziennie przed otwarciem jeden z nich zwijał egzemplarz ”La Nación” w rulon, zakładał na niego recepturkę i o 5.30 wręczał arcybiskupowi. Zwykle przy okazji gawędzili przez chwilę.
Jorge Bergoglio, lat 76, od dwóch miesięcy papież, wcześniej arcybiskup Buenos Aires, wstawał koło piątej, szedł po gazetę, a potem sam lub w towarzystwie biskupów pomocniczych odprawiał mszę w prywatnej kaplicy.
Kiosk Luisa del Regno stoi tuż obok Plaza de Mayo, najbardziej znanego placu Argentyny. To tu odbywa się większość demonstracji. Po jednej stronie jest katedra Trójcy Przenajświętszej, obok budynek Archidiecezji Buenos Aires, gdzie mieszkał Bergoglio. Na prawo: Casa Rosada, czyli pałac prezydencki. Z jego balkonów przemawiał Juan Perón i jego żona Evita. Teraz urzęduje tu prezydent Cristina Fernandez Kirchner. Jest też siedziba Banku Centralnego i władz miasta.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,13973174,Halo__tu_mowi_papiez.html
CBAPKA (swarka)
Teatr Polski w Bydgoszczy
Na podstawie reportażu „Swarka” Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego
Scenariusz: Mirosław Wlekły, Katarzyna Szyngiera
Reżyseria: Katarzyna Szyngiera
Występują: Grzegorz Artman, Beata Bandurska, Mirosław Guzowski, Martyna Peszko, Michał Wanio, Izabela Warykiewicz
Scenografia: Agata Baumgart
Muzyka: Wojtek Zrałek-Kossakowski
Opracowanie muzyczne: Łukasz Maciej Szymborski
Wideo: Mikołaj Walenczykowski
Inspicjent: Hanna Gruszczyńska
Koordynator projektu: Magda Igielska
Spektakl powstał w ramach projektu INTERWENCJE i był zrealizowany we współpracy z Agencją oraz Fundacją GAP w Krakowie (teatr POP-UP).
Premiera: wrzesień 2015
Wystawiany na festiwalach: POP UP Kraków (25.10.2015), Warszawskie Spotkania Teatralne (25.04.2016), BLISCY NIEZNAJOMI Poznań (20.05.2016)
http://www.teatrpolski.pl/swarka.html
Dawno na widowni teatru nie czułem takiego napięcia. “Swarka” to może najmocniejszy głos o polsko-ukraińskim konflikcie od czasu prozy Odojewskiego. Autor “Zasypie wszystko, zawieje”, opisując makabrę, pokazywał skomplikowaną panoramę kresowych konfliktów, ale unikał prostych wyjaśnień i mityzacji. Szyngiera podobnie: mówi o zwyczajnych ludziach, którzy urządzili sobie piekło.
Witold Mrozek, „Gazeta Wyborcza”
Piszę o tym w kontekście świetnego spektaklu “CBAPKA (Swarka)” Katarzyny Szyngiery. Gruntem dla podjętego w przedstawieniu tematu rzezi wołyńskiej stały się wywiady, które z uczestnikami tamtych wydarzeń przeprowadzili reżyserka i Mirosław Wlekły (reporter związany z “Dużym Formatem”). Prócz fragmentów wideo mamy plan żywy, na którym występuje szóstka aktorów. Zaangażowanie zespołu to jedna z przyczyn sukcesu. Druga, ważniejsza, to inteligencja przedstawienia, trudna do uchwycenia, bo rozproszona w różnych, przemyślnie stosowanych strategiach.
Marcin Kościelniak, „Tygodnik Powszechny”
Sztuka Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego wymaga od widza niezwykle trudnego zadania: wcielenia się w sytuację, w której – wbrew temu, czego nas nauczono – rezygnujemy z prawdy. Opowiadamy i słuchamy, lecz nie oceniamy. I potem, wyobrażam to sobie, siedzimy tak naprzeciw siebie – ty ze swoją historią, ja ze swoją. I nie jest nam wcale lepiej – to nie jest jakieś proste rozwiązanie od modnego internetowego guru. Jest nam bardzo źle! Nie patrzymy sobie w oczy, nie mówimy już nic więcej. Do żadnego pojednania nie doszło.
Dr hab. Marcin Napiórkowski
Najlepszą recenzją niech pozostanie wypowiedź pewnego szczególnego starszego pana na spotkaniu z aktorami. Podczas wołyńskich wydarzeń był on jeszcze nienarodzonym dzieckiem w brzuchu swojej matki. UPA wymordowało wtedy wielu członków jego rodziny. Obawiał się, że usłyszy ze sceny głos jednostronny, oskarżający Ukraińców. Jeśli jednak ktoś tak emocjonalnie związany ze sprawą stwierdził, że obie nacje nie są bez winy i teatr potrafił to oddać, trudno mieć więcej do dodania.
Jan Karow, teatrakcje.pl
Gdy patrzyłem na przejmujące sceny Wołynia przypominał mi się bydgoski spektakl CBAPKA. Dokumentalny teatr, często przybierający formę wykładu, analizujący figury dyskursu na temat rzezi wołyńskiej, pokazujący narastanie wokół niej mitów i propagandowych klisz, ale też uczciwie mówiący o traumie. Najbardziej przekonujący fragment spektaklu to analiza obrazu trójki martwych dzieci przywiązanych drutem kolczastym do drzewa – rzekomo ofiar polskiej rzezi na Wołyniu. Autorzy spektaklu pokazują, że zdjęcie to przedstawia tak naprawdę ofiary dzieciobójczyni z centralnej Polski sprzed wojny, analizują mechanizm, za sprawą którego stało się ono „dowodem” w sprawie wołyńskiej.
Jakub Majmurek, „Krytyka polityczna”
Zbudowaniu spektaklu na ciągłych kontrach sprawia, że wychodzimy z niego i wciąż czujemy niepewność. Może nawet wiemy mniej, niż dwie godziny wcześniej. To dowód, że to była wyjątkowa i owocna lekcja historii.
Agnieszka Dul, kultura.poznan.pl