All inclusive. Raj, w którym seks jest bogiem
Agora 2015
KSIĄŻKA NOMINOWANA DO NAGRODY IM. BEATY PAWLAK
List napisała jego żona, dzień wcześniej. Rankiem 26 października 2013 roku Francisco Sánchez ostrożnie wkłada go teczki i jedzie na pocztę. Odrapany budynek stoi naprzeciwko niedawno odnowionej, pomalowanej na pastelowe kolory szkoły. Chodzi do niej Elsita, szesnastoletnia wnuczka Francisco, który teraz, w kolejce, niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę. ‒ Prędzej ‒ pogania pocztowców. Jest przekonany, że dzisiaj to jego przesyłka jest najważniejsza. Nie tylko w Bonao czy w prowincji Monseñor Nouel. Nie tylko w Dominikanie i na Karaibach. Być może to najważniejszy list na całym świecie.
Staje wreszcie przed okienkiem. Stanowczo i głośno, tak, żeby wszyscy słyszeli, oświadcza, że chce nadać przesyłkę do Watykanu. Pokazują mu znaczki: z plażami Dominikany, z pająkami, z bohaterami narodowymi. Pocztowcy nie są pewni, które będą odpowiednie. Francisco mówi, że chce najpewniejszy, to znaczy najdroższy.
Najdroższa jest zagraniczna przesyłka ekspresowa. Kosztuje tysiąc sto pięćdziesiąt peso. To prawie sto złotych. W Dominikanie majątek.
Francisco płaci tysiąc dwieście peso. Mówi kasjerowi, żeby wziął sobie pięćdziesiąt reszty na oranżadę. Chce mieć absolutną pewność, że list dotrze do papieża.
25 października 2013 roku
Bonao, Republika Dominikany
Wasza Świątobliwość,
nazywam się Andrea Jiménez i piszę w imieniu całej naszej rodziny, mojego męża, dzieci i ukochanej wnuczki, którą od początku uczyłam kochać i ufać Kościołowi i duchownym. Takie wychowanie sprawiło, że została ministrantką. Piszę, bo zaufanie to zostało nadwyrężone.
Dominikana to karaibski raj! Tak mówią ci, którzy pojechali tam w wersji all inclusive . Ale wystarczy, że zrobicie krok poza strzeżone strefy dla turystów, i wciągnie was zupełnie inny świat, którego najsilniejszym żywiołem, najważniejszym bóstwem, najpopularniejszą walutą i największym przekleństwem jest seks. Tu nawet dyktatorzy w równym stopniu opętani są władzą, jak i seksem, obalają ich kobiety, które im nie uległy, a seksualne skandale demaskują dziennikarki które uważa się za seksbomby.
W podróż po Dominikanie autor zamiast przewodnika zabrał powieść noblisty Mario Vargasa Llosy „Święto kozła”. Z raju na plaży wędruje na samo dno karaibskiego piekła. Uwaga! Ta książka parzy!
Jak przetłumaczyć na polski słowo macho? Po przeczytaniu „All inclusive” już wiem: koguty. To o kogutach – tych z pazurami, w kąpielowych gatkach, generalskich mundurach i sutannach – pisze w swoim rewelacyjnym debiucie Mirek Wlekły. Żeby nam opowiedzieć o tym, dokąd prowadzą ich rządy, zabrał nas do Dominikany, gdzie nawet ruch uliczny nie jest ruchem ulicznym tylko walką opancerzonych kogutów. W tym kraju, który zajmuje ponad połowę pięknej karaibskiej wyspy, koguty rządziły i rządzą, krzywdzą, zabijają, płodzą i zdradzają. Ale Wlekły nie byłby reporterem, gdyby nie dotarł również do smutnych kogutów, zmęczonych stroszeniem piórek dla europejskich turystek. Bo nie pojechał do Dominikany, żeby sądzić, tylko pomóc nam pojąć świat, który w folderach sprzedają nam jako plastikowy raj. Nie dajcie się nabrać. Zajrzyjcie, co kryje się za kulisami świata all inclusive. Wlekły wam pomoże.
Jacek Hugo-Bader
To wprawdzie nie Kenia, tylko karaibska Dominikana, ale jeden z reportaży Mirosława Wlekłego z kapitalnej książki “All inclusive” (Agora) do złudzenia przypomina scenariusz filmu “Raj: Miłość” Ulricha Seidla.
Juliusz Kurkiewicz, „Gazeta Wyborcza”
http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,129155,17397698,Kurkiewicz_w_ksiegarni__Oto_nowosci_tygodnia.html
Zrobili sobie raj
Łukasz Saturczak, Newsweek
http://www.newsweek.pl/plus/kultura/dominikana-siedlisko-podofilow,artykuly,358555,1,z.html
Lubię, kiedy książki mnie zwodzą, usypiają, a później przywalają tak, że trudno się pozbierać. To miała być książka o słonecznej Dominikanie, w której alkohol leje się strumieniami, a “najpopularniejszą walutą i największym przekleństwem jest seks” – jak czytamy na okładce. Tymczasem jest o czymś zupełnie innym. To książka o sekrecie.
Rafał Hetman, czytamrecenzuje.pl
http://czytamrecenzuje.pl/recenzja/288/all-inclusive
Opracowanie dramaturgiczne i reżyseria: Roman Pawłowski
Na podstawie reportaży: Włodzimierza Nowaka, Justyny Pobiedzińskiej i Mirosława Wlekłego
Premiera: grudzień 2013
Reportażyści związani z „Dużym Formatem”, magazynem „Gazety Wyborczej” – Włodzimierz Nowak, Justyna Pobiedzińska, Mirosław Wlekły oraz fotografka Agata Grzybowska – przez ponad miesiąc prowadzili warsztaty reporterskie z kobietami osadzonymi w Areszcie Śledczym w Lesznie. W areszcie, a zatem miejscu o szczególnej kondycji, związanej z tymczasowością, niepewnością, oczekiwaniem, tranzytowością. Warsztaty były szansą na skonfrontowanie się przez osadzone z ich wizją przyszłości i próbą poszukiwania języka, który to opisze. Były również przestrzenią rozmów o mechanizmach demokracji, współczesnej Polsce i świecie. W projekt wpisane zostały także, komplementarne do pracy z zakresu literatury faktu, zajęcia fotograficzne.
Efekty pracy kobiet – teksty i fotografie – zostaną zaprezentowane w czytaniu scenicznym pt. „Listy na wolność” w Teatrze Nowym w Poznaniu z udziałem aktorów teatru. Za dramaturgię prezentacji odpowiadać będzie krytyk i dramaturg Roman Pawłowski, za muzykę Krzysztof Kaliski, za projekcje wideo Rafał Piekoszewski.
Projekt „Wielkopolska: Rewolucje” współfinansowany jest przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007 – 2013.
Paradoksalnie „Listy na wolność” pokazały bowiem, że to „wolność”, w obrębie którego instytucje takie jak Kościół, pomoc społeczna czy rodzina są niewydolne, może doprowadzić do osaczenia, z którego wyrwać może instytucja więzienia.
Joanna Jopek, „Polish Theatre Journal”
Rozmowa z Ozaną Halikiem, synem Tony’ego Halika
– Tuż przed moim urodzeniem ojciec był gościem show Jacka Paara. On był wielką gwiazdą telewizji, a jego program był w USA tak znany jak dzisiaj “The Tonight Show”. Gościł sławy, zapraszał interesujących ludzi. Po takim programie każdy stawał się sławny, tak było z rodzicami. Amerykanów dziwiła podróżująca kobieta. W tamtych czasach było to rzadkością. A kiedy jeszcze pojawiło się dziecko, to już był “big deal”. Wszyscy dziwili się, że nie przerwali podróży. Po dwóch miesiącach w Bristolu rodzice uznali: “OK, dziecko ma się dobrze”. Pojechaliśmy dalej. Przez pierwsze dwa i pół roku mojego życia byłem w podróży.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,19022886,drzwi-otwierane-muszla-rozmowa-z-ozana-halikiem-synem-tony-ego.html
U wejścia do Zatoki Adeńskiej stoi na pokładzie i obserwuje je przez lornetkę – czarne punkciki skaczą na wodzie. Przypominają stado delfinów. Jest wpół do siódmej rano. Piotr Makała, dowódca ochrony statku, akurat zaczyna wartę. Dziwi się, że zwierzęta zbliżają się z tak dużą prędkością.
Kilka sekund później “stado delfinów” przemienia się w osiem skiffów (motorówek) z 80 piratami na pokładach. Są uzbrojeni w karabiny maszynowe i granatniki RPG. Makała wydaje polecenia: sygnały świetlne, potem syreny, ochroniarze z karabinami ustawiają się na mostku. Strzały ostrzegawcze padają, gdy piraci są 300 m od statku. Kolejne sieką wodę tuż obok ich skiffów. Dopiero wtedy piraci odpływają.
Obrońca Korony po pierwszym straconym golu: – Wcale nie grają tak dobrze.
Prezes Korony po następnych bramkach, wskazując jednego z Brazylijczyków: – Powiedzcie mu, żeby mówił po naszemu, bo ja nie rozumiem.
Obrońca Korony po pierwszej połowie, na klęczkach: – Kurwa, zajadą mnie.
Brazylijczycy grają za szybko, za ładnie. Polacy tracą oddech i mnóstwo bramek. Do prezesa LZS Piotrówka już dwie kolejki wcześniej dzwonili z okręgowego związku piłki nożnej, żeby z tą liczbą bramek nie przesadzać.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,14977705,Samba_Piotrowka___Blekitni_Jaryszow_20_2.html
Pierwsze zaczęło znikać Barreiro. Zaraz po rewolucji goździków (1974), kiedy tysiące ludzi traciło pracę w upadających fabrykach koncernu CUF. Znikało powoli, ale nieodwracalnie, bo kiedy inni całymi garściami brali z Unii Europejskiej, Barreiro tego nie potrafiło.
Reszty zniszczenia – przekonują mnie mieszkańcy – dokonały niedawno markety Pingo Doce koncernu Jerónimo Martins (właściciela polskich Biedronek) i inne centra handlowe. Jak zaczął się kryzys, to poszło jak w dominie: sklepy i lokale gastronomiczne padały jeden po drugim.
Najpierw zamknęli pensjonat i kawiarnię Barreiro, błękitny pałacyk, podobno jedyny taki w całej Portugalii. Miasto odkupiło budynek, zaczęło nawet go remontować, ale zabrakło pieniędzy, więc drzwi i okna zabito dechami.
Potem upadła najstarsza w mieście apteka Pimenta z 1845 roku. Następnie bar Vinicola do Barreiro, który ściągał fanów heavy metalu. Potem lokale wokół Largo dos Penicheiros: tawerna, cukiernia, sklep rzeźniczy i papierniczy, księgarnia na rogu…
Domy na sprzedaż, których nikt nie zamierza kupić, umierają zwrócone frontami do Tagu. Daleko, na drugim brzegu rzeki, widać Lizbonę. Po lewej: Chrystusa w Almadzie, wybudowanego na wzór tego z Rio de Janeiro. Nikt już nie spaceruje promenadą wysadzaną palmami. Nawet śmieci na brzegu rzeki wyblakły, jakby rzucono je tu dawno temu.
Dziewczyny w Pludrach, między Opolem a Częstochową, lubią poczuć wiatr we włosach. Najintensywniejszy, gdy przejedzie pendolino. Chodzą na stację kolejową, bo to jedyne dobrze oświetlone miejsce we wsi. Po wybrukowanych nową kostką peronach przechadzają się pary. Siadają na nowych ławeczkach, przytulają się i oglądają pędzące pociągi. Jak ktoś nie ma narzeczonego, przychodzi ze znajomymi. Rozmawia się o wszystkim i o niczym. O pociągach też.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,18228470,Ciocia_Unia_nas_psuje__Jak_trwonimy_kase_z_UE.html
Od najgorszego do najlepszego dnia w swoim życiu Maciej przebiegł jakieś 10 tys. km.
W najgorszym zabił z zemsty i żeby zarobić. W najlepszym – gdy wygrał półmaraton – endorfiny skoczyły mu do rekordowego poziomu. Te dwa dni dzieliło ponad 17 lat, których większość spędził za kratami.
– Boks plus złe towarzystwo równa się Rawicz – uważa Maciej. – Boks trenowałem, odkąd jako nastolatek wyjechałem w latach 80. z rodzicami do Berlina. Tam spotkałem złe towarzystwo. Potrzebowałem pieniędzy. Miałem 21 lat i żonę.
A znajoma Niemka chciała pozbyć się męża.
Zabił i uciekł do Polski. Przez cztery lata pod zmienionym nazwiskiem spokojnie pracował w klubie fitness. Do dnia, kiedy do drzwi jego mieszkania niespodziewanie zapukali policjanci.
Dziś ma 42 lata. W Rawiczu jest od 14 lat. Zostało mu jeszcze 10 lat.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,12143030,Skazani_biegna_do_nieba.html
Fakty, od których zagranicznych producentów powozów konnych boli głowa:
– 95 procent bryczek produkuje się w Polsce,
– przez Polaków światowy gigant w branży, firma Kühnle Kutschenmanufaktur z Niemiec, cienko przędzie, a z 80 pracowników zostało czterech,
– największa firma na świecie, z której wyjeżdża tysiąc wozów rocznie, znajduje się pod Gostyniem w Wielkopolsce,
– bryczkami z Gostynia (tu powstaje 99 proc. polskiej produkcji) obwozi się turystów w Rzymie, Wiedniu i Krakowie. Jeździł nimi George Bush senior i królowa Danii. Rosyjscy oligarchowie kupowali je na prezenty dla kontrahentów. Sułtan z Omanu z okazji swoich urodzin zamówił 40 bryczek do wielbłądów, a także specjalne bryczki do ciągnięcia przez 40 koni.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,15108599,Najlepsze_bryki_sa_z_Gostynia.html
Dobrze Franciszek powiedział: na świecie jest za dużo murów, a za mało mostów. My kochamy mosty i burzymy mury. Dziury w murach otwierają korytarze humanitarne dla uchodźców. Pomagamy je organizować. Marzę, żeby Polska też wreszcie otwarła taki korytarz. Jak słucham ostatnio polskich biskupów, to zaczynam wierzyć, że to możliwe – mówi Massimiliano Signifredi ze świeckiej Wspólnoty Świętego Idziego (Sant’Egidio). Jest Włochem, historykiem, na uniwersytecie bronił dyplomu o “Solidarności”, o polskiej, jak mówi, bezkrwawej rewolucji, którą tak wielu teraz opluwa.
– I co wy, Polacy, teraz wyprawiacie?! Jak można tak traktować Wałęsę, Michnika? Tak samo nie rozumiem niechęci do wyznawców innych religii. Jaka Polska katolicka?! Taka była tylko w ostatnich kilkudziesięciu latach. Przecież wcześniej była pełna Żydów, prawosławnych, nawet heretryków!
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20493358,sdm-slonce-w-polsce-mocniej-grzeje.html
Fot. Mateusz Skwarczek