Category Archives: Reportaż

Piekło kobiet

Alba: – W piątym miesiącu zaczęłam rodzić, w domu, sama, z dwiema małymi córeczkami u boku. Starszą wysłałam, by zawołała sąsiadkę, naszą krewną. Zapamiętałam tylko to, że odcięła dziecku pępowinę, umyła je, po czym stwierdziła, że już za późno. „Dziecko nie żyje, Albo” – powiedziała. Poszłam do kościoła, gdzie mój wujek jest pastorem. A sąsiadka zawiadomiła policję. Dowiedziałam się o tym dopiero od adwokata. Policja aresztowała mnie w dniu pogrzebu. Była szósta rano, 24 grudnia. Zawieźli mnie na badania. Następnie na komisariat. Doprowadzili mnie przed sąd ds. dzieci. A stamtąd do więzienia. Wyrok? 30 lat. Pamiętam, że przeszedł mnie dreszcz, oblało mnie zimno. Zrzucono na mnie wszystkie możliwe winy, bez możliwości obrony. Byłam zdruzgotana. I pamiętam, że myślałam tylko o dziewczynkach.

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,28617285,pieklo-kobiet-w-salwadorze-zgwalcil-ja-brat-z-kolegami-gdy.html

Pięćset dni zarazy

Jako jedni z niewielu osób w Polsce pracownicy lecznicy na warszawskiej Woli od początku mają dostęp do strzępków informacji docierających do Europy. Dyrektorem placówki jest profesor Andrzej Horban, krajowy konsultant do spraw chorób zakaźnych. Odkąd ponad trzydzieści lat temu Amerykanie wpadli na pomysł, by dzielić się doświadczeniami w walce z HIV/AIDS, szpital jest członkiem sieci kilkuset ośrodków na całym świecie, które wymieniają dane na temat wszelkich chorób zakaźnych.

Dochodzi do niepomyślnego dla ludzi, a korzystnego dla wirusa splotu okoliczności. Im większa śmiertelność, tym mniejsza transmisyjność i odwrotnie. Profesor Horban stwierdzi później, że SARS-CoV-2 okazuje się przeciętniakiem. Choroba, którą wywołuje, nie jest tak śmiertelna jak w przypadku SARS-CoV-1, lecz przez to nowy wirus szybciej się rozprzestrzenia.

Nareszcie wolni

Niektórzy kategorycznie oświadczyli, że nigdy by z takimi ludźmi nie rozmawiali, a przedstawicielka stowarzyszenia, które uważałem za ostoję tolerancji, napisała, że nie uczestniczy ono w spotkaniach ze „skrajną prawicą”, nie dyskutuje z nią i w zamian zaproponowała zapoznanie się z raportem pełnym „przykładów nienawistnych wystąpień przedstawicieli Konfederacji”.

Ale im więcej słyszałem takich przestróg, tym bardziej mnie to frapowało. I tym więcej racji przyznawałem słowom Hochschild: „polaryzacja społeczeństwa i coraz bardziej widoczny fakt, że się po prostu nawzajem nie znamy, sprawiają, że zbyt często poprzestajemy na niechęci i pogardzie”.

Nareszcie wolni. Twarze Konfederacji

Smutek tropików

– Kto z was nie kochał księdza Alberta, niech podniesie rękę – głos mu się łamie, ręce drżą. Nazywa się Ramón Alceda Peralta. Ma 55 lat, jest stolarzem, coraz częściej brakuje mu pracy. W maju dowiedział się, że jego najmłodszego syna molestował ksiądz. Chłopiec chciał się zabić.

Ludzie z Juncalito patrzą na Ramóna, kiwają głowami. Bo w całym Juncalito nie ma chyba nikogo, kto nie kochałby księdza Alberta.

– Nikt nie ufał mu tak jak ja. Przez pięć lat za darmo pracowałem dla parafii jako kierowca – mówi Pedro Thomas Espinal, były burmistrz Juncalito.

– Uwielbialiśmy go – dodaje Roberto Rodriguez, przewodniczący rady miejskiej. – Rodzice zostawiali z nim dzieci, nikomu nie przyszło na myśl, że dzieje się coś złego.

– Dla mnie był jak brat. Ale jeśli naprawdę łamał prawo, nie zamierzam go bronić – dodaje Sergio Rodriguez, diakon, najbliższy współpracownik księdza Wojciecha Gila, którego w Dominikanie nazywano “Alberto”.

O tym, co robił z dziećmi ksiądz Gil, dowiedzieli się w maju. W sierpniu w telewizji usłyszeli, że po drugiej stronie wyspy, w stolicy – Santo Domingo – dzieci wykorzystywał inny polski duchowny, nuncjusz papieski.

Tam też ludzie ciągle nie mogą w to uwierzyć. Przecież – mówią Dominikańczycy – jeszcze niedawno nuncjusz pisał do Watykanu skargi na Roberta Gonzáleza Nievesa, arcybiskupa San Juan z Portoryko. Zarzucał mu m.in. ukrywanie księży pedofilów.

http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,14685317,Smutek_tropikow.html

 

Halo, tu mówi papież

Recepturki są beżowe. Niegrube, ale solidne, rzadko pękają. Zbierał je i pod koniec każdego miesiąca oddawał kioskarzowi. 30 lub 31, bo w Argentynie dzienniki ukazują się także w niedziele.

Luis del Regno i jego syn Daniel są od 16 lat właścicielami kiosku na rogu ulic Yrigoyen i Bolivar w Buenos Aires. Przynajmniej od dekady codziennie przed otwarciem jeden z nich zwijał egzemplarz ”La Nación” w rulon, zakładał na niego recepturkę i o 5.30 wręczał arcybiskupowi. Zwykle przy okazji gawędzili przez chwilę.

Jorge Bergoglio, lat 76, od dwóch miesięcy papież, wcześniej arcybiskup Buenos Aires, wstawał koło piątej, szedł po gazetę, a potem sam lub w towarzystwie biskupów pomocniczych odprawiał mszę w prywatnej kaplicy.

Kiosk Luisa del Regno stoi tuż obok Plaza de Mayo, najbardziej znanego placu Argentyny. To tu odbywa się większość demonstracji. Po jednej stronie jest katedra Trójcy Przenajświętszej, obok budynek Archidiecezji Buenos Aires, gdzie mieszkał Bergoglio. Na prawo: Casa Rosada, czyli pałac prezydencki. Z jego balkonów przemawiał Juan Perón i jego żona Evita. Teraz urzęduje tu prezydent Cristina Fernandez Kirchner. Jest też siedziba Banku Centralnego i władz miasta.

http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,13973174,Halo__tu_mowi_papiez.html

Miss Mina

Nie czuła bólu. Szła jeszcze, utykając. Przewróciła się. Pomyślała: zginęłam. A potem się rozpłakała.

Augusta Chilombo Heriqueta Urica, córka rolników z Angoli, po wodę do rzeki chodziła codziennie. Jak inne dziewczyny: z nadzieją, że wróci.

Tamtego dnia niektóre znalazła martwe, inne ranne. Auguście oderwało nogę.

Gdy ratowali ją w szpitalu, przez pomyłkę o jej śmierci powiadomiono rodzinę.

Kilka lat później została Miss Min Przeciwpiechotnych. W nagrodę dostała nowoczesną protezę, wyprodukowaną przez najlepszą klinikę ortopedyczną w Norwegii.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,12935702,Miss_Mina.html

Fot. Krzysztof Jóźwiak

Drzwi otwierane muszlą

Rozmowa z Ozaną Halikiem, synem Tony’ego Halika

– Tuż przed moim urodzeniem ojciec był gościem show Jacka Paara. On był wielką gwiazdą telewizji, a jego program był w USA tak znany jak dzisiaj “The Tonight Show”. Gościł sławy, zapraszał interesujących ludzi. Po takim programie każdy stawał się sławny, tak było z rodzicami. Amerykanów dziwiła podróżująca kobieta. W tamtych czasach było to rzadkością. A kiedy jeszcze pojawiło się dziecko, to już był “big deal”. Wszyscy dziwili się, że nie przerwali podróży. Po dwóch miesiącach w Bristolu rodzice uznali: “OK, dziecko ma się dobrze”. Pojechaliśmy dalej. Przez pierwsze dwa i pół roku mojego życia byłem w podróży.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,19022886,drzwi-otwierane-muszla-rozmowa-z-ozana-halikiem-synem-tony-ego.html

Polak strażnik oceanów

U wejścia do Zatoki Adeńskiej stoi na pokładzie i obserwuje je przez lornetkę – czarne punkciki skaczą na wodzie. Przypominają stado delfinów. Jest wpół do siódmej rano. Piotr Makała, dowódca ochrony statku, akurat zaczyna wartę. Dziwi się, że zwierzęta zbliżają się z tak dużą prędkością.

Kilka sekund później “stado delfinów” przemienia się w osiem skiffów (motorówek) z 80 piratami na pokładach. Są uzbrojeni w karabiny maszynowe i granatniki RPG. Makała wydaje polecenia: sygnały świetlne, potem syreny, ochroniarze z karabinami ustawiają się na mostku. Strzały ostrzegawcze padają, gdy piraci są 300 m od statku. Kolejne sieką wodę tuż obok ich skiffów. Dopiero wtedy piraci odpływają.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,17655835,Polak_straznik_oceanow___Stado_delfinow__na_horyzoncie.html

Samba Piotrówka – Błękitni Jaryszów 20:2

Obrońca Korony po pierwszym straconym golu: – Wcale nie grają tak dobrze.

Prezes Korony po następnych bramkach, wskazując jednego z Brazylijczyków: – Powiedzcie mu, żeby mówił po naszemu, bo ja nie rozumiem.

Obrońca Korony po pierwszej połowie, na klęczkach: – Kurwa, zajadą mnie.

Brazylijczycy grają za szybko, za ładnie. Polacy tracą oddech i mnóstwo bramek. Do prezesa LZS Piotrówka już dwie kolejki wcześniej dzwonili z okręgowego związku piłki nożnej, żeby z tą liczbą bramek nie przesadzać.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,14977705,Samba_Piotrowka___Blekitni_Jaryszow_20_2.html

Fot. Michał Adamski

 

Raj z mikrofalą

Pierwsze zaczęło znikać Barreiro. Zaraz po rewolucji goździków (1974), kiedy tysiące ludzi traciło pracę w upadających fabrykach koncernu CUF. Znikało powoli, ale nieodwracalnie, bo kiedy inni całymi garściami brali z Unii Europejskiej, Barreiro tego nie potrafiło.

Reszty zniszczenia – przekonują mnie mieszkańcy – dokonały niedawno markety Pingo Doce koncernu Jerónimo Martins (właściciela polskich Biedronek) i inne centra handlowe. Jak zaczął się kryzys, to poszło jak w dominie: sklepy i lokale gastronomiczne padały jeden po drugim.

Najpierw zamknęli pensjonat i kawiarnię Barreiro, błękitny pałacyk, podobno jedyny taki w całej Portugalii. Miasto odkupiło budynek, zaczęło nawet go remontować, ale zabrakło pieniędzy, więc drzwi i okna zabito dechami.

Potem upadła najstarsza w mieście apteka Pimenta z 1845 roku. Następnie bar Vinicola do Barreiro, który ściągał fanów heavy metalu. Potem lokale wokół Largo dos Penicheiros: tawerna, cukiernia, sklep rzeźniczy i papierniczy, księgarnia na rogu…

Domy na sprzedaż, których nikt nie zamierza kupić, umierają zwrócone frontami do Tagu. Daleko, na drugim brzegu rzeki, widać Lizbonę. Po lewej: Chrystusa w Almadzie, wybudowanego na wzór tego z Rio de Janeiro. Nikt już nie spaceruje promenadą wysadzaną palmami. Nawet śmieci na brzegu rzeki wyblakły, jakby rzucono je tu dawno temu.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,17218630,Pograzona_w_kryzysie_Portugalia_ostrzega__Strzez_sie_.html

Scroll to Top